Ilona Skóra
Cel zbiórki
Mam na imię Ilona.
Jestem mamą dwóch cudownych córeczek. To moje dwa Skarby, które każdego dnia sprawiają, że się uśmiecham. Moja pierwsza córka-Matylda, miała niecałe dwa latka, gdy usłyszałam wyrok-złośliwy rak piersi trzeciego stopnia z przerzutem do wartownika. Zamarłam, kolana mi się ugięły, czułam jedną wielką ogarniająca mnie pustkę. Lekarz coś do mnie mówił, ale ja Go już nie słyszałam... ”Dlaczego Ja?! Dlaczego teraz?! Gdy mam śliczną, małą córeczkę. Co się z nią stanie?!”
Wzięłam głęboki oddech.... i rozpoczęłam walkę.
Nie było łatwo- nieżyczliwy chirurg, ciągłe kolejki, tłok, wszechogarniające cierpienie i smutek na korytarzach centrum onkologicznego... sił dodawali mi rodzice i przyjaciele( bardzo Im za to dziękuję). Operacja oszczędzająca pierś, wycięte węzły chłonne, ”czerwona chemia”, długa radioterapia, 17 kursów Herceptyny, rehabilitacja, pobyt w sanatorium..... i udało się! Zabiłam raczka. Jestem zdrowa!!! Poznałam troskliwego mężczyznę, zmieniliśmy otoczenie, założyliśmy rodzinę- spodziewałam się drugiego dziecka. Lukrecja urodziła się za wcześnie- w 26 tyg. ciąży i ważyła tylko 1000 g. Kolejny stres i walka- tym razem o Jej życie. Malutka przez blisko 100 dni walczyła o każdy oddech. Gdy już była ze mną w domu, w moich objęciach, odetchnęłam- wszyscy poczuliśmy ulgę i radość. Wreszcie rodzina w komplecie- cała czwórka :) Podróżowaliśmy, wspinaliśmy się po górach, cieszyliśmy się sobą i światem- byliśmy po prostu szczęśliwi. Do czasu.....
W listopadzie 2017 roku padło znów to słowo, tak znajome i znienawidzone- RAK WRÓCIŁ- znowu jest w mojej piersi. To był dla mnie i mojej rodziny szok. Popłakałam się. Sparaliżował mnie strach o moje życie. A potem myślałam już tylko o tych, których kocham, że zrobię wszystko, by ich nie stracić. Rozpoczęłam kolejną bitwę z groźnym przeciwnikiem- a w sumie to z dwoma przeciwnikami- rakiem i czasem. Szybko przeprowadziłam szereg badań prywatnie. Znalazłam bardzo dobrego chirurga w Warszawie, który przeprowadził radykalną mastektomię- szybko, ładnie i kosztownie.... Wydałam wszystkie oszczędności, ponieważ liczył się czas a nie pieniądze. Jednak w tamtym momencie nie wiedziałam, że pieniądze będą mi jeszcze tak bardzo potrzebne.
Dostałam pierwszą dawkę chemii- CT i to właśnie tego dnia dowiedziałam się, że LEK, który jest dla mnie najlepszy( i w sumie jedyny skuteczny przy wznowie), celowany w mój typ nowotworu (HER+3), jest nierefundowany w moim przypadku. Usłyszałam od Pani Doktor, że dobrze by było podać chociaż trzy dawki leku- o ile mnie na niego stać- ale najlepszym rozwiązaniem (przedłużającym życie) jest roczna kuracja Herceptyną. To kolejny cios. Kiedy słyszę cenę, robi mi się słabo (ok 136tyś zł). Mój kraj, który powinien dbać o swoich obywateli, skazuje mnie na śmierć lub na łaskę obcych ludzi, których muszę prosić o pomoc, o pieniądze na swoje leczenie.
Zawsze byłam osobą samowystarczalną, sama starałam się rozwiązywać swoje problemy i sama walczyłam z przeciwnościami losu- nie należę do osób, które lubią prosić innych o pomoc, a może po prostu tego nie umiem. Ale tym razem, aby żyć i ciągle cieszyć się cudem macierzyństwa muszę Was, dobrzy ludzie prosić-wręcz błagać-o pomoc. Chcę zabić tego drania, który zjada mnie od środka.
Dzięki wsparciu rodziców udało mi się uzbierać środki na 3 podania leku. Brakuje mi jeszcze pieniędzy na 14 kursów, czyli ok 112000 zł. Wiem, że potrzebujących jest wielu, nie mam złudzeń, mam jednak wielką nadzieję, że trafię do serc ludzi, którzy będą w stanie wesprzeć mnie finansowo. Każda złotówka jest dla mnie na wagę złota.
Poznaj naszych podopiecznych
Skontaktuj się z nami
Masz pytania
Napisz do nas ! Skorzystaj z formularza kontaktowego.
Adres do korespondencji
ul. Bema 7/6
65-035 Zielona Góra
Zapraszamy do kontaktu
email wartojestpomagac@gmail.com
telefon +48 603 55 17 57 +48 536 055 056
Konto Stowarzyszenia
nr konta mBANK SA:
75 1140 1850 0000 2096 6400 1002