Włodzimierz Nowicki
Diagnoza
Stan po udarze niedokrwiennym, niedowład połowiczny lewostronny, zaburzenia funkcji życiowych organizmu, w tym oddechowych.
Cel zbiórki
„W ludziach zawsze zauważaj dobro, bądź dla nich przewodnikiem i przyjacielem” - tak mnie zawsze Tata uczył. Powtarzał to też swoim wnukom i pokazywał nam wszystkich swoim przykładem, że w życiu można być po prostu dobrym człowiekiem, aktywnym, zaangażowanym, pełnym pasji i pomysłów. Aż przyszedł maj 2020 roku i spróbował odebrać nam radość i nadzieję, a Tatę wystawił na największą z prób.
W sobotę 29 maja jeszcze wieczorem rozmawialiśmy i planowaliśmy razem nowy projekt wspierający uczniów i uczennice w nauce fizyki. Tata miał tysiąc pomysłów jak pokazać młodym ludziom, że fizyka to coś fascynującego, w końcu całe życie był nauczycielem fizyki. W niedzielę rano niestety nasze plany całkowicie się zmieniły. Tatę o godz. 9.30 zabrała erka. Stan był krytyczny. Diagnoza: niedokrwienny udar mózgu. Szanse na życie tracił z sekundy na sekundę.
Potem nastąpiły najgorsze dni w naszym życiu. Tata był w stanie krytycznym, po kolejnej dobie doszło do wylewu krwi do mózgu, a walką o jego życie zajęli się lekarze z OIOMu. Przygotowano nas na najgorszy scenariusz. Tego dnia postanowiliśmy, że jedyną rzeczą jaka nam została, to wiara w cud. W środę rano odbyła się msza za Tatę. Kościół o 8 rano nigdy nie był tak pełny, a my jako rodzina poczuliśmy wtedy, że nie jesteśmy sami. Mieszkańcy Nowej Soli, księża z wszystkich parafii, przyjaciele rodziców i nasi uczniowie i absolwenci, współpracownicy Taty- wszyscy tego dnia byli z Nim i chcieli dodać mu siły. Jak to powiedział ks. Waldemar w czasie kazania: „Włodek jest naszym przyjacielem i zawsze spajał nas jako wspólnotę, dbał o nas. Teraz my z nim tworzymy wspólnotę i pokazujemy mu jego wpływ na nas”. I stał się cud. Tata walczył z całych sił. I choć lekarze w to nie wierzyli, wybudził się, zaczął z czasem samodzielnie oddychać i mógł wrócić na oddział neurologii.
To niestety nie koniec tej historii. Tata przebył poważne zapalenie płuc. Okazało się, że jest niedowład lewostronny, problemy z czynnościami życiowymi. Walka trwała kolejne dni, a my nie mogliśmy nawet z Nim być. Ze względu na epidemię nie wolno nam było Go odwiedzać. Musiał walczyć sam. Mama codziennie stała pod szpitalem, z iskierką nadziei, że może akurat dziś uda jej się wejść, zostawi mu czyste rzeczy, przekaże wodę, domowe jedzenie lub cokolwiek się więcej dowie.
Udało się! Tata mógł być przeniesiony na oddział rehabilitacji. Walczył dalej. Po dwóch miesiącach rehabilitacji, pomimo złych rokowań i opinii wielu lekarzy, że to się nie uda, zaczął z powrotem mówić (nawet czasem żartować i używać lekkiej ironii), zaczął siadać, samodzielnie jeść i pić. I o dziwo- stał prawie samodzielnie, chodził z pomocą i zaczął ćwiczyć chodzenie z chodzikiem. W październiku usłyszeliśmy, że wszystko wskazuje na to, że wyjdzie ze szpitala o chodziku lub o własnych siłach. Był taki zadowolony!
Niestety życie znów pokazało, że ma inny plan. Tata zaraził się w szpitalu wirusem Covid 19. Już po 1 dobie było zapalenie płuc i stan się bardzo pogarszał. Wtedy zmienił 3 razy szpitale, a nasz kontakt z nim już był minimalny. Ostatnim razem, kiedy jedna z pielęgniarek podała mu telefon, Tata powiedział mi: „Gosiu ja chcę tylko do domu, chcę do Was… tylko o to walczę od początku. Boję się, że nie dam rady”. To był kolejny trudny dzień i niestety nie mogłam nic zrobić. Mogłam tylko przez te parę minut dodać mu wiary i przekonania, że zrobimy wszystko, żeby był znów z nami. Wiedzieliśmy, że dla Taty wirus jest strasznym zagrożeniem. Tata jest jednak jak X-Men i po raz kolejny pokazał, że nie podda się tak łatwo. Jest ozdrowieńcem. Wycieńczonym, wygłodzonym, odwodnionym, z lewostronnym niedowładem i bardzo dużym obciążeniem zdrowotnym, ale nie odpuszcza i chce walczyć. Teraz ta walka to wyższy level. Tata walczy ze skutkami rozległych udarów, powikłaniami po covid 19 i całą resztą przeciwności. W tej walce jest już z nami i ciągle marzy o spacerze po swoim mieście, o poprowadzeniu jeszcze choć jednej lekcji w swojej ukochanej szkole, o spotkaniu z nauczycielami i emerytami, o wyjeździe na obóz z dzieciakami objętymi pomocą PCK, o wspólnym z wnukami szukaniu Mikołaja, o tym wszystkim, co tak szybko życie chciało mu odebrać. Plusem w tym wszystkim jest to, ze jest już u mnie, jest w domu z bliskimi, ma wsparcie zespołu specjalistów, zaczął na nowo ćwiczenia z fizjoterapeutą i logopedą. Ma nas jako swoją wierną i kochającą ekipę. Ma swoich przyjaciół i znajomych, ma uczniów i absolwentów, swoich współpracowników i tych co Go dopingują.
Zawsze żył jak najlepiej się dało. Dbał o swoje miasto, o jego mieszkańców. Był nauczycielem pewnie już tysięcy młodych ludzi. Podziwiał ich sukcesy, dopingował ich zawsze w dążeniu do celów i starał się pomóc każdemu człowiekowi. Teraz on potrzebuje pomocy. Aby mógł jeszcze raz wejść do domu samodzielnie, aby mógł jeszcze raz przejść się korytarzem w nowosolskim „Elektryku”, aby mógł usiąść na swojej ukochanej działce- do tego potrzebuje stałej opieki medycznej i pielęgniarskiej, terapii i fizjoterapii, zajęć z logopedą i specjalistycznego sprzętu oraz leków.
W imieniu Taty i swoim z góry dziękuję za każde wsparcie finansowe. Dziękuję także tym, którzy są z nami, ofiarują nam pomoc i dzielą z nami zarówno taty sukcesy, jak i kolejne wyzwania. Dodajecie nam mocy!
Poznaj naszych podopiecznych
Skontaktuj się z nami
Masz pytania
Napisz do nas ! Skorzystaj z formularza kontaktowego.
Adres do korespondencji
ul. Bema 7/6
65-035 Zielona Góra
Zapraszamy do kontaktu
email wartojestpomagac@gmail.com
telefon +48 603 55 17 57 +48 536 055 056
Konto Stowarzyszenia
nr konta mBANK SA:
75 1140 1850 0000 2096 6400 1002