Kuba ma 16 lat i od prawie 1,5 roku choruje na cukrzycę typu 1.
Nasza przygoda z CT1 zaczęła się w lipcu 2018 roku, a pierwsze symptomy choroby zaczęły się dwa miesiące wcześniej. Po kilkukrotnym omdleniu zaczęliśmy szukać porady u lekarzy specjalistów. Nasz lekarz rodzinny stanął na wysokości zadania i zlecił komplet badań oraz dał na wszystkie niezbędne skierowania. Badania wypadły bardzo dobrze, wówczas poziom cukru był 96 mg/dl. Kolejne wizyty u specjalistów zapewniały nas, że wszystko z synem jest ok, pomimo, że zgłaszaliśmy objawy takie jak: ogólne osłabienie, apatia, chudnięcie, wzmożone pragnienie. Tłumaczeniem brzmiało, że to końcówka roku, stąd apatia, upały, to i pragnienie. Wreszcie zauważalny spadek masy ciała mocno nas zaniepokoił, wróciliśmy do naszego lekarza rodzinnego i przyznam szczerze, że podejrzewaliśmy nowotwór. Diagnoza jaką usłyszałam w gabinecie naszego rodzinnego - cukrzyca. Skierowanie do szpitala, a tam kolejne rozczarowanie, lekarz nie miał dla nas miejsc, aby przyjąć dziecko do diagnostyki, bo jak się później okazało, również myślał o nowotworze, gdyż zasugerował się pierwszymi badaniami z cukrem 96 mg/dl - zresztą sprzed 2 miesięcy. Kazał nam wrócić w piątek (byliśmy w poniedziałek). Pomimo, że zastosowaliśmy bardzo nisko węglowodanową dietę w domu, stan syna coraz bardziej się pogarszał. W piątek syn już ledwo powłóczył nogami, jego masa ciała obniżyła się, od początku choroby aż o 17 kg. Po dotarciu do szpitala usłyszeliśmy, żebyśmy wrócili w poniedziałek, bo nadal jest pełne obłożenie dzieci z chorobami wirusowymi. Wówczas kategorycznie zażądaliśmy aby się nim zajęli bo on jest już tak słaby, że nie da rady wrócić do domu. Lekarz dyżurny zbadał Kubę, a na prośbę ordynatora zrobił najprostsze badanie - poziom cukru - wówczas wynik 380 mg/dl (Kuba na czczo) był diagnozą.
Przyznam, że to była wówczas najszczęśliwsza diagnoza - cukrzyca nie nowotwór. Od razu trafiliśmy na cudny oddział z przecudownymi ludźmi - Szpital w Zielonej Gorze. Lekarz prowadzący p. Ewa Malaryk, najlepsze co nam się mogło przytrafić w tym smutnym czasie. Byłam przerażona i załamana, wtedy otuchy dodał mi mój syn, który powiedział, dzień po przyjęciu do szpitala, " Dobra mama spinamy się, uczymy wszystkiego, żeby jak najszybciej stąd wyjść". I tak do dzisiaj, świetnie sobie radzi z chorobą, jak mówi "dogaduje się z nią", bardzo rzadko narzeka. Właśnie rozpoczął naukę w Liceum Ogólnokształcącym, a w planach ma bycie najlepszym diabetologiem:)
Aby ułatwić mu i tak skomplikowane życie chcielibyśmy zakupić pompę insulinową najnowszej generacji, a także system Ciągłego Monitorowania Glikemii. Koszt jednorazowy to ok. 20000 zł. Do tego dochodzą comiesięczne wydatki na akcesoria do pompy, sensory, leki. Szacuję, że rocznie to ok. 10000 zł.
Chciałabym prosić o pomoc, aby chociaż trochę ułatwić i tak niełatwe "słodkie" życie.
Dziękuję w imieniu swoim i Kuby